wtorek, 18 grudnia 2012

starym aparatem stare miasto

...czyli Barcelony odcinek specjalny - analogowy.

Wiem, że niektórzy dziwią się - po co sięgać po starą technikę, skoro nowa o tyle doskonalsza i wygodniejsza... I trudno mi napisać coś, co nie będzie brzmiało ohydnie egzaltowanie - że analogiem myślę wolniej, precyzyjniej, bardziej, że jest coś magicznego w niepowtarzalności tych ujęć, bo po pierwsze zdjęcie materialnie zaistniało na kliszy i już na niej pozostanie, a po drugie nie pozwolę sobie jak w aparacie cyfrowym na dziesięć prób tego samego kadru, że dostrzegam dużo uroku w plastycznej niedoskonałości tych zdjęć. I że jakimś cudem na jednej 36-klatkowej kliszy utrwaliło się moje wrażenie Barcelony co najmniej w stopniu równym tego, co w innym pliku zajmuje 8 gb.
No, ciekawa jestem czy Ci, którzy się dziwią także dostrzegą pozytywną odmienność.























































































Barcelona, 2012 

5 komentarzy:

  1. Dostrzegną, dotrzegną i bardzo im się spodoba...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tym wolniejszym i precyzyjniejszym myśleniem masz rację. Cyfrówka rozleniwia. Robisz kilkaset ujęć, coś na pewno będzie dobre. A analog ma ograniczoną ilość klatek do wykorzystania. Zastanawiasz się 3 razy. I dobrze. Czasem warto się w ten sposób dyscyplinować :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, skan zniszczył te klatki, matko, serce kraje się. Liczę na pomacanie zdjęć na żywo, wtedy zaopiniuję. Mam już jednak jedno ulubione (zgadnij, zgadnij które?).

    I jeszcze taka refleksja: to chyba jakaś karma. Zawsze pod ręką Karolina do fotografowania :D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, że aż tak Ci serce rozkrajało...? No nic, może zamówię odbitek kilka.
    Ulubione? Stawiam na kieliszki (ewentualnie książkę) - fotografia detaliczna;)

    OdpowiedzUsuń