piątek, 1 sierpnia 2014

Podlasia obraz - prawdziwy?

Lipiec 2014, Puszcza Knyszyńska: Surażkowo, Nowa Świdziałówka, Górany, Nietupa, Sanniki, Łużany
































































































Przybyłe z miasta rowerzystki, mimo ogromnego respektu dla tego, co lokalne, Podlasie zdaje się zachwycać tym bardziej, im mniej ulega presji cywilizacji. Otwierają szeroko oczy przy wjeździe do kolejnej wioski, w której czują się jak w skansenie. Czasem tylko na twarzach pojawia się grymas na widok "nowego" - ktoś postanowił zbudować nowy, funkcjonalny dom na miejsce pięknej, starej chaty, kto inny ośmielił się zainstalować na dachu antenę satelitarną. W dodatku, czasem przed domem, zamiast starowinki w chustce, opala się na leżaku dziewczę w bikini. No, jakże to? No przecież nie będę robiła zdjęć pensjonatom czy równo przystrzyżonemu żywopłotowi. Przecież to nie pasuje do mojego obrazu Podlasia!

Fale postępu wydają się tu jednak przychodzić i odchodzić - jak to fale. PKS już nie bardzo ma kogo wozić, resztki popegeerowskiego asfaltu przegrały dawno nierówną walkę z piachem. Przez Podlasie można by dziś przewędrować  szlakiem nieczynnych GS-ów. Na szczęście po wioskach jeździ obwoźny sklepik, współczesny komiwojażer. Sprzedaje chleb, napoje gazowane...

Gliniane dzbany fascynują tych, którzy uciekli tu z miasta w poszukiwaniu "tego czegoś".
"-Jakże taka skorupa może być przydatniejsza, niż supertwałe i lekkie naczynie z plastiku?"

Ale są i krzyże. Te bardzo stare i te postawione kilka lat temu. Zarówno w intencji obecnych mieszkańców osady, jak i dla upamiętnienia niegdysiejszych sąsiadów.  

Dziwne, pogmatwane losy wielokulturowej ziemi podejmują wyzwanie, by sprostać naszym (jeszcze chyba dziwniejszym) wyobrażeniom o nich. 

Te zdjęcia (szczególnie ze względu na formę) tworzą narrację, która pasuje, zdaje się, do tego, co na tym końcu świata chcemy zobaczyć. Ale - ciąg dalszy nastąpi. 


PS. jakość użytego sprzętu analogiczna do jakości podlaskich nawierzchni ;)